W świecie polskiego internetu i mediów społecznościowych wybuchł kolejny konflikt, tym razem między kontrowersyjnym fighterem freak fightów Jackiem Murańskim a znanym dziennikarzem sportowym Krzysztofem Stanowskim. Sprawa dotyczy ujawnienia prywatnych danych osobowych i grozi poważnymi konsekwencjami finansowymi. Wszystko zaczęło się od niewinnego postu na platformie X (dawniej Twitter), a skończyło na zawiadomieniach do prokuratury i Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO).
Kim są bohaterowie konfliktu?
Jacek Murański, znany również jako „Muran”, to 53-letni mężczyzna, który zyskał rozgłos dzięki udziałowi w walkach freak fightów od 2021 roku. Walczył m.in. z Arkadiuszem Tańculą, Pawłem Jóźwiakiem, Marcinem Najmanem i Krzysztofem Rytą. Poza ringiem Murański jest aktorem w małych rolach i postacią medialną, o której wspominał nawet premier Donald Tusk w kontekście wyborczym. Murański ma za sobą burzliwą przeszłość, w tym wcześniejsze spory sądowe, m.in. właśnie ze Stanowskim. Jest postacią kontrowersyjną, często prowokującą dyskusje w sieci.
Z drugiej strony barykady stoi Krzysztof Stanowski, znany dziennikarz sportowy i założyciel popularnego Kanału Zero na YouTube. Stanowski słynie z ostrego języka, śledztw dziennikarskich i komentowania wydarzeń ze świata sportu oraz polityki. Jego kanał przyciąga miliony widzów, a on sam jest uważany za jedną z najbardziej wpływowych postaci w polskim Internecie. Stanowski często angażuje się w publiczne debaty, co nie raz doprowadziło do konfliktów.
Przebieg wydarzeń: Od maili do publicznego ujawnienia
Konflikt nabrał tempa pod koniec listopada 2025 roku, gdy Stanowski opublikował na platformie X post, w którym przyznał, że regularnie otrzymuje maile od Murańskiego. Dziennikarz podkreślił, że nie zna osobiście „postaci znanej” (jak sam ironicznie nazwał Murańskiego) i nigdy nie otwiera tych wiadomości. Widzi jedynie ich początki w skrzynce odbiorczej – czasem miłe, czasem agresywne. Aby zilustrować swoją wypowiedź, Stanowski udostępnił zrzut ekranu z fragmentem jednego z maili, w którym widoczny był adres e-mail nadawcy.
Post szybko zyskał popularność, zbierając tysiące polubień i komentarzy. Stanowski napisał: „Powiem wam, że dość regularnie wpadają mi do skrzynki maile od Jacka Murańskiego, 'postaci znanej’. I ja ich nigdy nie otwieram, bo gościa nie znam. Widzę wyłącznie początek, tak jak w tym nowym. Czasami początki są miłe, czasami zupełnie niemiłe. Za cholerę nie wiem, po co on do mnie pisze.”
To ujawnienie stało się punktem zapalnym. Murański uznał, że Stanowski naruszył jego prawo do ochrony danych osobowych, publikując fragment maila bez zgody.
Pozew i groźba kary: Do 20 milionów euro?
W odpowiedzi Murański złożył zawiadomienia do prokuratury w Warszawie oraz do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. W nagraniu, Murański wyjaśnia swoją decyzję. Twierdzi, że ujawnienie prywatnych danych osobowych (w tym adresu e-mail) jest bezpodstawne i nie służy żadnemu wyższemu interesowi społecznemu. Według niego, sprawa jest „zero-jedynkowa” – prostym naruszeniem przepisów RODO (Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych).
W transkrypcie nagrania Murański mówi: „Za ujawnienie moich prywatnych danych osobowych, publiczne ujawnienie w żaden sposób nieusprawiedliwione… Jest do trzech lat pozbawienia wolności. A teraz uwaga… Urząd Ochrony Danych Osobowych może nałożyć do 20 milionów euro grzywny bądź 4% przychodu rocznego.”
Murański porównuje sytuację do schwytania Ala Capone’a na podatkach, sugerując, że to „złoto” dla jego sprawy. Podkreśla, że wcześniej toczył ze Stanowskim batalie sądowe (m.in. prywatne akty oskarżenia z maja 2025 roku), ale tym razem liczy na szybkie rozstrzygnięcie.
Reakcje w mediach społecznościowych
Sprawa szybko rozeszła się po sieci. Na platformie X post Veneka (@Venek__) z fragmentem nagrania Murańskiego zebrał ponad 76 tysięcy wyświetleń, 262 polubienia i liczne komentarze. Użytkownicy ironizowali: „Szykuj się Krzychu, Jacek Murański idzie po Ciebie” czy „To rewanż za nie odczytane maile?”. Inni krytykowali Murańskiego, nazywając go „mitomanem” lub „dzbanem”.
Podobne dyskusje toczą się na Facebooku i YouTube. W komentarzach dominuje sceptycyzm co do szans Murańskiego na wygraną – wielu uważa, że ujawnienie fragmentu maila nie stanowi poważnego naruszenia, zwłaszcza że Murański sam jest osobą publiczną. Jednocześnie internauci zwracają uwagę na absurdalność sytuacji, gdzie groźba 20 milionów euro kary brzmi jak z filmu sensacyjnego.
Co dalej? Możliwe konsekwencje
Na razie nie wiadomo, jak zakończy się sprawa. Prokuratura i UODO muszą zbadać zawiadomienia. Jeśli uznają, że doszło do naruszenia RODO, Stanowski może faktycznie stanąć przed sądem. Maksymalna kara 20 milionów euro jest teoretyczna – w praktyce zależy od skali naruszenia i przychodów podmiotu (w tym przypadku Kanału Zero). Stanowski nie skomentował jeszcze publicznie zawiadomień, ale jego wcześniejsze posty sugerują, że traktuje Murańskiego z dystansem.

