W erze dronów i automatyzacji pewien mężczyzna z Dakoty Południowej wciąż wykonuje niezwykle ryzykowną pracę – co sześć miesięcy wspina się na gigantyczną wieżę telekomunikacyjną, by wymienić pojedynczą żarówkę.
Człowiek z żarówką na szczycie świata

Kevin Schmidt z firmy Sioux Falls Tower and Communications to jeden z nielicznych specjalistów w Stanach Zjednoczonych, którzy regularnie wspinają się na konstrukcje sięgające niemal pół kilometra w górę. Jego zadaniem jest konserwacja i wymiana świateł ostrzegawczych na wieżach – to właśnie one sygnalizują obecność przeszkody samolotom lecącym nocą nad Dakotą Południową.
460 metrów i tysiące widzów

Wieża, na którą Schmidt wspina się dwa razy w roku, ma około 457 metrów wysokości – więcej niż Empire State Building. Samo wejście trwa do dwóch godzin i wymaga ekstremalnej precyzji, doskonałej kondycji oraz stalowych nerwów. Film pokazujący ten proces stał się viralowy – obejrzano go już miliony razy na TikToku, Instagramie i YouTube. Ujęcia z drona pokazują, jak mężczyzna wspina się z torbą narzędzi, a na szczycie wymienia maleńką żarówkę, od której zależy bezpieczeństwo lotów.
Ile naprawdę zarabia człowiek, który zmienia żarówki na wysokości 1 500 stóp?
W sieci krąży wiele plotek o gigantycznych zarobkach Schmidta – niektóre źródła wspominają nawet o 20 tysiącach dolarów za pojedyncze wejście. Jednak faktyczne wynagrodzenie jest znacznie niższe. Według nowszych informacji, pracownicy tego typu otrzymują około 200 dolarów za wymianę żarówki, co odpowiada rynkowym stawkom za prace wysokościowe w USA.
Tak duża rozbieżność pokazuje, jak bardzo niedoceniane bywają zawody wymagające odwagi, precyzji i doświadczenia. Choć Schmidt nie jest milionerem, jego praca ma ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa ruchu lotniczego.
Co sprawia, że nie da się go zastąpić?
Niektórzy widzowie żartują, że żarówki na wieżach powinny być wymieniane przez drony albo zasilane energią słoneczną. Problem w tym, że tak wysokie konstrukcje często znajdują się w miejscach, gdzie precyzja i bezpieczeństwo nie pozwalają na automatyzację. Wiele czynności musi wykonać człowiek – ręcznie, z pełną kontrolą, w ekstremalnych warunkach wiatrowych sięgających 60 mil na godzinę.
Niewidzialni bohaterowie wysokości
To, co dla większości byłoby koszmarem wysokości, dla Kevina Schmidta stało się rutyną. Wspina się systematycznie, dokumentuje swoje wyprawy selfie z chmur, a jego spokój i profesjonalizm budzą podziw internautów.
Jego historia przypomina, że bohaterami nie zawsze są ci na ekranie – czasem to ludzie, którzy raz na pół roku ryzykują życiem, byśmy mogli bezpiecznie spojrzeć w nocne niebo.