Dziennikarz Krzysztof Stanowski opublikował dziś rano w mediach społecznościowych zaskakującą historię – podczas nietypowego pościgu samochodowego uratował psa, który uciekł swojej właścicielce. Cała akcja wydarzyła się na oczach przechodniów i szybko stała się viralem w polskim internecie.
Poranne zamieszanie na ulicy
O godzinie 8:50 Warszawa obudziła się z niecodziennym wydarzeniem. Krzysztof Stanowski obserwował z samochodu, jak mały pies ucieka pani próbującej go schwytać. Zwierzak wpadł w krzaki, a dziennikarz uznał, że to koniec jego przygody – do czasu, gdy kilka minut później pies przebiegł tuż przed maską jego samochodu, ciągnąc za sobą ubłoconą smycz.
Pościg jak z filmu
Stanowski ruszył za czworonogiem, prowadząc swojego SUV-a uliczką, gdzie pies biegł środkiem i nie dawał się ominąć. Cała akcja przypominała sceny z hollywoodzkiego thrillera: ściganie, mylenie tropów i zwierzak wciąż w ruchu. W pewnym momencie dziennikarz postanowił przejechać po trawniku, by wyprzedzić psa – efektowne, lecz szkoda padła na miejską zieleń. Następnie ustawił auto w poprzek drogi, próbując zatarasować psią trasę. Ostatecznie zastosował “techniki hycla”, przydeptując smycz z impetem.
Szczegóły akcji
- Pościg trwał kilkaset metrów
- Uczestniczył SUV znany z użycia przez agentów specjalnych
- Pies był wystraszony, ale cały czas niezwykle energiczny
- Ostateczne zatrzymanie: smycz przydeptana, pies złapany bez szwanku
Happy end – pies wraca do właścicielki
Po udanym pościgu Stanowski zapakował psa do auta i wrócił do miejsca, gdzie czekała zaniepokojona właścicielka. Wyraźna ulga malowała się na jej twarzy – pies wrócił cały, a akcja skończyła się szczęśliwie. Sam dziennikarz podkreślił, że to był wygrany dzień i z humorem dodał, iż początkowa “nagła śmierć” zwierzaka była żartem z narracji, gdy smycz nagle się naprężyła.
Przeprowadziłem dzisiaj pościg i to w dodatku udany! Jakiejś rodzinie uciekł pies. Taki malutki, żywy, pognał przed siebie. Obserwowałem to z samochodu, widziałem, że próbują go dorwać, jakaś pani biegnie w swoich botkach, on wbiega w krzaki. Cóż, uznałem, że na krzakach ta wielka ucieczka się kończy, bo już nie widziałem, by zza nich wybiegał, poza tym każdemu z nas zdarzyło się chociaż raz w życiu pobiec pilnie w krzaczory i ostatnie co wówczas chcieliśmy, to być nakrytym. I o sprawie zapomniałem aż do momentu, gdy… kilka minut później ów mały pies ciągnąc za sobą ubłoconą smycz przebiegł mi przed maską, spory kawałek dalej. No to ruszyłem za nim. Był to pościg filmowy. Ja wielkim SUV-em, marki używanej przez agentów specjalnych służb Jej Królewskiej Mości, gonię małego pieska, który jednak właśnie robi swoją życiówkę. Nie mogę go wyminąć, bo biegnie środkiem wąskiej uliczki. Oczami tego psa, musiał to być prawdziwy thriller, w którym ciągle ktoś go ściga, on ciągle daje radę mylić pościg, ale pakuje się w coraz większe tarapaty. I teraz tajniak siedzi mu – dosłownie i w przenośni – na ogonie. W pewnym momencie pojawiła się opcja, by przejechać kilkanaście metrów po trawniku i w ten sposób zyskać przewagę, co też niczym agent specjalny zrobiłem (poza tym filmowe pościgi zawsze łączą się z jakimiś szkodami, więc tym razem padło na zieleń miejską). Następnie zatarasowałem uliczkę stając w poprzek, co oczywiście było wyłącznie pustym gestem, bo pies był tak mały, że mógł przebiec pod samochodem i pewnie nawet, by to zrobił, gdyby nie moja technika jak u najlepszego hycla. Z impetem przydeptałem smycz, pies odbiegł jeszcze pół metra, aż nagle smycz naprężyła się, trzasnęła, on zapiszczał, zaskowytał, głowa odskoczyła do tyłu. I pękł mu kark, umarł. Nie no, nie umarł. Złapałem go, zapakowałem do auta, wróciłem tą samą drogą i odnalazłem spanikowaną właścicielkę. Była 8:50, a ja już wygrałem dzień. – Krzysztof Stanowski na portalu X
Prawdziwy bohater dnia
Stanowski swoim wyczynem pokazał, że nawet w miejskim zgiełku i porannym pośpiechu można zrobić coś dobrego bez specjalnego planowania. Akcja od razu zyskała uznanie wśród internautów, a relacja w mediach społecznościowych zebrała setki pozytywnych reakcji.
Dlaczego historie o uratowanych zwierzętach zdobywają popularność?
- Dają konkretną dawkę pozytywnych emocji
- Pokazują, jak pomocny i szybki może być przypadkowy świadek wydarzeń
- Zjawiskowy finał, który wywołuje uśmiech i ulgę
Podsumowanie akcji
| Kto brał udział | Działanie | Efekt końcowy |
|---|---|---|
| Krzysztof Stanowski | Pościg, zatrzymanie, transport | Pies bezpieczny, akcja viralowa |
| Właścicielka psa | Próba schwytania zwierzęcia | Pies wrócił do domu |
| Mały pies | Ucieczka, dramat, bieg pod SUV-em | Happy end, zero obrażeń |
Pościg Stanowskiego trafnie pokazuje, jak nagły impuls i odrobina filmowej wyobraźni mogą zmienić zwykły poranek w coś, co nadaje się na pierwsze strony portali. Tego typu akcje budują pozytywną energię w sieci i wśród mieszkańców.
